Eve rozglądnęła się niepewnie po przedziale. Zastanawiał się czy aby na pewno może tam wejść. Uznała, że nawet jeśli to nie jej dane było zająć miejsce w owym przedziale, szybko pomknie sobie do drugiego.
W pociągu strasznie ciężko był się poruszać. Czarodzieje blokowali miejsce sobie nawzajem. Drahmon przywitała się z wieloma osobami. Rzucała się sobie nawzajem w ramiona ze znajomymi, których nie widziała przez całe wakacje. Zdawały się one ciągnąć w nieskończoność. To nie tak, że Evelin nie mogła doczekać się, aż usiądzie w jednej ze starych poniszczonych ławek w Hogwardzie i będzie wysłuchiwać jakże to interesujących wykładów nauczycieli. Po prostu uwielbiała dobrze się bawić. Nie patrzyła na szkołę, jak na miejsce pilnego uczenia się i pisania trudnych testów. Dla niej była to trwająca dziesięć miesięcy dyskoteka. Eve należała do osób będący optymistami. Nawet gdyby znajdowała się w nie wiadomo jak trudnej sytuacji, wierzyła, że da radę się z tego wykaraskać. To, że była inteligentna osobą, wcale nie szło w parze z tym, że ma zamiar się uczyć. Siadała co jakiś czas przy książkach, udawała, że patrzy na coś, tudzież czyta, przez pięć minut, a następnie szła wpakować się w następne tarapaty.
Na horyzoncie pojawiła się jakaś znajoma osoba. Evelin uśmiechnęła się pod nosem, że może tym razem nie usiądzie sama w przedziale:
- Heeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeej! - krzyknęła na cały korytarz. Ludzie dziwnie się na nią popatrzyli, tak jakby nie wiedzieli czy się z niej śmiać, czy powiedzieć żeby się zamknęła. - No co? Nie wiedzie co to radość?